Bo zacząć według mnie warto! Chociaż spróbować! Ale właśnie, jak ? Czasem zadajecie mi to pytanie. Jak odnaleźć się w gąszczu możliwości, nie wydać przy tym fortuny na błędne decyzje, nie zaszkodzić swojej skórze i nie zmarnować czasu ?
Mam taką i taką cerę, takie i takie problemy, używam takich a takich kosmetyków drogeryjnych, chyba coś mi nie służy, nie jestem zadowolona ze stanu swojej cery i chcę to zmienić. Ale gubię się w składach, nie odróżniam marek. Niby mam te wszystkie listy składników, których trzeba unikać, ale wchodzę do drogerii i dostaję oczopląsu.
Wcale się nie dziwię. Sama jakieś 5-6 lat temu uważałam Rossmana za krainę dobroci. Zamaszyście machały do mnie te wszystkie, wtedy jeszcze nie tak liczne, jak dziś, kolorowe etykiety. Kusiły obietnice zmian, liftingów i wygładzeń do kwadratu i do sześcianu. Lasery w kremie, turbo – nano samopoziomujące się cząsteczki z efektem super – duper… Dziś wybór produktów w drogeriach jest dużo większy niż wtedy, więc tym bardziej rozumiem uczucie oszołomienia, bezradności i zagubienia. Dlatego postanowiłam napisać kilka słów na ten temat.
To, co zaraz przeczytacie, nie jest żadną książkową wiedzą zgodną z najnowszymi teoriami naukowymi a wynikiem moich własnych doświadczeń oraz obserwacji doświadczeń innych osób, a także wnioskami, które wyciągnęłam z rozmów z Wami. To, co zaraz przeczytacie, kieruję głównie do tych z Was, które chciałyby przejść na naturalną pielęgnację, ale myślę, że niektóre punkty są uniwersalne i mogą przydać każdemu bez względu na to, jaki typ pielęgnacji uprawia i preferuje.
Nie wymieniaj wszystkiego na raz.
To jest, według mnie, najgorszy możliwy scenariusz. Szczególnie, jeśli nie znasz się za bardzo na składach, tym bardziej potem nie będziesz wiedzieć, co Ci zaszkodziło, jeśli zaszkodziło, a co Ci pomogło, jeśli pomogło. Wydasz też więcej pieniędzy – trudniej ustalić winowajcę ewentualnych szkód, będziesz potrzebować na to więcej czasu. A jeśli zestaw Ci się sprawdzi, będziesz przywiązana do swojej nowej cery, będziesz kupować cały ten zestaw kosmetyków, a może wcale ich nie potrzebujesz ? Może tylko jeden kosmetyk robi robotę, a reszta jest, bo jest ?
Nie kopiuj czyjejś pielęgnacji 1:1, dlatego że u kogoś się sprawdza i ma piękną cerę.
Dobra, może to jest jednak najgorszy scenariusz. Uważam, że wszystkie recenzje, w tym także moje oczywiście, powinny stanowić tylko inspirację. Każdy ma inną cerę, inny styl życia, inne uwarunkowania genetyczne. Dieta, ćwiczenia, miejsce, w którym żyjemy – to wszystko ma znaczenie i znajduje swoje odbicie w wyglądzie cery czy kondycji włosów. No wiem, bla bla… wszystko to wiadomo… Ale jakoś nie wszyscy to stosują! Czemu? I co w takim razie zrobić? No więc przede wszystkim…
Poznaj swoją skórę.
To też niby oczywiste, ale jednak musiało się tu znaleźć. Ja wiem, że te wszystkie ‘określ typ swojej cery’ nie są zawsze proste do zrealizowania. Łatwiej opisać swoje własne obserwacje niż je sklasyfikować. Na ten temat można by zresztą napisać osobny artykuł i wiele już takich materiałów powstało. Ale w skrócie: postaraj się zdefiniować, jakie cechy opisują Twoją skórę. Ogólnie możesz mieć cerę normalną, suchą, tłustą lub mieszaną. Możesz też mieć do kompletu jakieś problemy – cerę wrażliwą, odwodnioną, naczynkową itp. Pielęgnacja w tych przypadkach będzie się różnić, ale jedna sprawa jest uniwersalna – każda cera potrzebuje nawilżenia, dlatego …
Postaw na nawilżenie.
I dlatego zachęcam, by wprowadzić do swojej pielęgnacji żel hialuronowy. Nawet jeśli Twoja skóra ocieka łojem i wydaje Ci się, że nawilżenie to ostatnie, czego potrzebujesz – daj szansę żelowi hialuronowemu. To nie jest preparat złuszczający, można stosować go cały rok. Żele hialuronowe występują w różnych stężeniach. Polecam zacząć od 1% i zobaczyć, jak Twoja skóra się z tym czuje. Zawsze potem można spróbować z wyższym stężeniem. Osobiście najbardziej lubię nałożyć żel na lekko wilgotną skórę, potem koniecznie jakiś krem lub olejek, żeby zatrzymać nawilżenie w skórze i nie osiągnąć efektu odwrotnego do zamierzonego. Więcej o żelach hialuronowych i konkretnych produktach, które polecam, będzie wkrótce w osobnym wpisie.
Wymień pierwszy kosmetyk.
Teraz pytanie, który? Według mnie najrozsądniej jest zacząć od dobrania delikatnego, ale skutecznego kosmetyku do oczyszczania skóry. Bo jeżeli cera nie będzie dobrze oczyszczona, cała dalsza pielęgnacja traci sens. A który będzie delikatny ? To już kwestia indywidualna. Jeśli nie wiesz, od czego zacząć, postawiłabym na glukozydy, ponieważ są to najdelikatniejsze substancje myjące. W INCI znajdują się pod nazwami: Coco – Glucoside, Decyl – Glucoside. Lauryl Glucoside. Oczywiście, może się akurat okazać, że np. masz alergię na dany detergent, ale tego już nikt Ci z góry nie powie.
Zamień tonik na hydrolat.
Tak, jestem wielką fanką hydrolatów, ale ten punkt ma też logiczne uzasadnienie. Hydrolat to, w większości przypadków, produkt jednoskładnikowy. Destylowana jakaś część roślinki. Róży, pomarańczy, czystka… Wybór jest gigantyczny. Jeśli tylko nie masz alergii ani nadwrażliwości na daną roślinę, będziesz mieć pewność, że to nie hydrolat Ci szkodzi, jeśli coś Ci będzie szkodziło. Toniki są zawsze wieloskładnikowe, nierzadko konserwowane i ustalenie z nimi czegokolwiek będzie dużo trudniejsze.
Napisałam, że hydrolaty w większości są jednoskładnikowe, ponieważ niektóre zawierają dodatki np. glukonolaktonu. Niektóre są konserwowane i wtedy lista INCI będzie dłuższa. Na początek dobrze wybrać taki, który nie jest konserwowany. W składzie powinna widnieć tylko jedna pozycja. Taki hydrolat będzie krócej ważny, zwykle do pół roku, i dobrze jest trzymać go w lodówce. Moim zdaniem najlepiej wybierać hydrolaty z atomizerem i spryskiwać nimi buzię bezpośrednio i darować sobie psikanie na płatek i pocieranie twarzy – jest to marnowanie produktu i niepotrzebne drażnienie cery.
Daj sobie czas.
No! Potrzeba dużo czasu i cierpliwości. Żadne cuda nie zadzieją się w dzień, tydzień czy miesiąc, szczególnie jeśli wcześniej przez lata skóra była zaniedbywana. Z kosmetyku warto szybko zrezygnować tylko wtedy, jeżeli widzisz wyraźnie, że Ci szkodzi – podrażnia, uczula, zapycha. Natomiast nie zawsze większa liczba wyprysków czy pogorszenie stanu cery oznacza, że kosmetyk Ci nie służy. Czasem po prostu tak działa, że skóra oczyszcza się czy łuszczy po to, by potem wyłoniła się cała w blasku. Bywa, że jeśli nie zna się dobrze swojej skóry i nie ma się dużego doświadczenia, to trudno jest określić, gdzie przebiega ta cienka granica i jakie objawy uznać za niepokojące, dlatego…
Nie rzucaj się na głęboką wodę.
Nie kupuj od razu najwyższych dostępnych stężeń wszystkiego z myślą, że wtedy będą najbardziej skuteczne. Odpuść sobie eksperymenty z kwasami, kosmetyki DIY i wyszukiwanie egzotycznych składników. Poznaj swoją skórę i zgłębiaj wiedzę na temat składów INCI starając się uczyć z różnych źródeł. No i zadbaj o podstawy, czyli…
Skomponuj swoją podstawową pielęgnację.
Łagodny preparat myjący, tonik ( w którego miejsce polecam na początek hydrolat), dobra baza nawilżająca – wspomniany żel hialuronowy oraz krem. To według mnie podstawa. Do tego warto dołączyć peeling raz w tygodniu oraz maseczkę. W kwestii peelingu według mnie warto postawić na peeling enzymatyczny, ponieważ nie jest tak inwazyjny jak te mechaniczne. A maseczkę trzeba dobrać do aktualnych potrzeb skóry – jeśli Twoja skóra potrzebuje oczyszczenia, sięgnij po maseczkę oczyszczającą, jeśli nawilżenia – po nawilżającą itp.
No i to koniec! Rozczarowani ? Z jednej strony to proste i oczywiste, a z drugiej pewnie liczyliście na ładnie wypunktowaną listę kosmetyków, a ja tu wyskakuje z takim pitoleniem ? Niestety, w kwestii pielęgnacji nie ma ( za wiele) rozwiązań uniwersalnych ani dróg na skróty. Z mojego doświadczenia wynika też, że w długofalowej perspektywie lepsze efekty przynosi właściwa, regularna, domowa pielęgnacja niż doraźne zabiegi w gabinetach. Oczywiście, jeśli zabiegi są dobrze dobrane i właściwie przeprowadzone, mogą przynieść naprawdę super efekty i mogą przynieść je szybko. Ale te efekty z czasem przepadną, jeśli nie będzie ich wspierała dobra, codzienna rutyna. Choć nie lubię tego słowa, bo sugeruje jakąś wymuszoną monotonię i stagnację, a według mnie pielęgnacja może przynieść wiele radości i doznań zmysłowych, może pozwolić odprężyć się i zrelaksować po ciężkim dniu i przygotować na dobrą noc. Tylko, jak wszędzie, trzeba znaleźć tę swoją drogę, na której Ty i Twoja skóra będziecie szczęśliwe.
Bo to jest według mnie najważniejsze – żebyście Ty i Twoja skóra były szczęśliwe. Jeśli robicie wszystko na odwrót niż inni, ale dobrze się z tym czujecie, to nie ma co na siłę wprowadzać zmian.
4 komentarze o “Jak zacząć przygodę z naturalną pielęgnacją ?”
Ja przede wszystkim czytam składy, trochę mi zajęło, żeby się tego nauczyć, ale teraz w zasadzie dość szybko jestem w stanie jakiś kosmetyk po prostu wykluczyć, a inny zamówić bez wahania. Ostatnio celuję w kosmetyki wegańskie i tutaj np. Krayna okazała się trafionym wyborem. 🙂
Tak, nauczenie się czytania składów to jest najlepsza droga. Wtedy można samemu sporo ogarnąć i człowiek nie czuje się taki zdezorientowany i zagubiony:)
Mi zajęło około roku, żeby wymienić większość kosmetyków pielęgnacyjnych do twarzy i włosów na naturalne. Jak coś się kończyło to kupowałam następny produkt naturalny, nie drogeryjny. Po 1,5 roku od pierwszej wymiany jak oglądałam stare zdjęcia to dopiero zobaczyłam jak wiele się zmieniło. Z mieszanej cery i mnóstwa pojedynczych pryszczy, stałam się posiadaczka cery normalnej/suchej. Pryszcz to u mnie rzadkie zjawisko. Teraz stawiam na poszukiwania odpowiedniego produktu nawilżającego i ogarnięcie włosów. Także wszystko się da tylko trzeba czasu 👍
Też tak uważam 🙂 Czas i cierpliwość są tu kluczowe, nie trzeba się zniechęcać po pierwszym niepowodzeniu 🙂