Natural Experience: kremy pod oczy

Moje doświadczenia z naturalnymi kosmetykami postanowiłam przekuć w przystępną formę zestawień, do których łatwo będzie Wam wracać, gdy będziecie szukać inspiracji. Natural Experience to artykuły w formie przeglądów, gdzie w paru słowach opisuje podstawowe właściwości kosmetyków z danej kategorii. Wszystkie produkty, o których będę pisała w tej serii, stosowałam na własnej skórze i zużyłam przynajmniej jedno opakowanie.

Dla Waszej wygody podaję pojemność i cenę, choć pamiętajcie, że cena zależy od sklepu, często też są różne promocje i niektóre produkty załapują się na spore obniżki. Cena jest przybliżona, czyli jeśli np. znalazłam kosmetyk za 52 zł, to piszę ok. 50 zł. Jeśli znalazłam taki za 48 zł, to też piszę ok. 50 zł. Cena ma tylko zobrazować Wam rząd wielkości. Kosmetyki ułożone są markami w kolejności alfabetycznej. Pamiętajcie, by zawsze bezpośrednio przed zakupem zweryfikować skład, bo ten, szczególnie w małych manufakturach, może z czasem ulegać pewnym zmianom. 

Na pierwszy ogień poszły kremy pod oczy, czyli jedne z produktów, której najbardziej lubię testować. Jeśli śledzicie regularnie mój Instagram, to niektóre opisy mogą wydać się Wam znajome.

Absolute Organic, Organiczny krem pod oczy i na szyję
50 ml    ok. 40 zł

Na ten krem zwróciłam uwagę jako wielbicielka aloesu, który jest tu na pierwszym miejscu w składzie. Zainteresował mnie również olej inca inchi, bo stosowałam go kiedyś solo i dobrze się u mnie sprawdził. Olej ten jest niezwykle bogaty w kwasy Omega 3,6 i 9, dzięki czemu jest świetny dla skóry suchej i podrażnionej. Poza aloesem i olejem inca inchi w kremie znajdziemy m.in. masło shea, skwalan, olej jojoba, oliwę z oliwek, witaminę E czy glicerynę.

Do produktu dołączona jest plastikowa szpatułka służąca do higienicznej aplikacji. Z jednej strony – to plastik, z drugiej – higieniczna opcja, bo nie ma konieczności wkładania palców bezpośrednio do słoiczka.

Krem przeznaczony jest do stosowania pod oczy i na szyję. Zwykle na szyję używam wszystko to, co do twarzy i szczerze mówiąc, takie rozwiązanie wydaje mi się bardziej sensowne, dlatego kremu używałam tylko pod oczy. Nie powiem, że był zły, ale nie byłam z niego specjalnie zadowolona. Miał dość tępą konsystencję i nieciekawy zapach, a działanie takie sobie ot! Nieźle nawilżał, ale deklarowanego na opakowaniu efektu ujędrnienia nie zauważyłam. 

INCI: Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Alcohol, Caprylic/ Capric triglyceride, Decyl Oleate, Propanediol, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Isoamyl Laurate, Dipalmitoyl Hydroxyproline, Plukenetia Volubilis Seed Oil*, Butyrospermum Parkii* (Shea Butter), Squalane, Saccaride Isomerate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Olea Europaea (OLive) Fruit Oil*, Tocopheryl Acetate, Sodium Hyaluronate, Sodium Stearoyl Glutamate, Glyceryl Caprylate, Parfum (Fragrance), Aqua, p-Anisic Acid,Benzyl Alcohol, Benzoic Acid.
May Contain: Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.
* Składniki pochodzące z upraw ekologicznych.

Alkemie, Better Than Botox
15 ml   ok. 140 zł

Lubię go i to bardzo. To był mój pierwszy krem pod oczy, który zrobił efekt wow! Co prawda, z botoksem doświadczenia nie mam żadnego, więc nie wiem, czy krem jest lepszy, choć podejrzewam nieśmiało, że niekoniecznie 😀 Jest natomiast uniwersalny – jednocześnie wystarczająco lekki na dzień i odpowiednio treściwy na noc. Świetnie nawilża oraz delikatnie spłyca i wygładza pierwsze zmarszczki. Moja skóra w czasie stosowania go była w rewelacyjnej kondycji. Bardzo polecam.

INCI: Aqua, Cornflower Organic Distilate, Glyceryl Stearate, Glycerin, C12-14 Alkane, Decyl Cocoate, Isoamyl Cocoate, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Camellia Japonica Seed Oil, MaltooligosylGlucoside/Hydrogenated Starch Hydrolysate, Albizia Julibrissin Bark Extract, Stearic Acid, Darutoside, Hydrolyzed Verbascum Thapsus Flower, Sodium Lauroyl Glutamate, Heliantus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Benzyl Alcohol, Tocopherol, Xanthan Gum, Caffeine, Dehydroacetic Acid, Tetrasodium Glutamate Diacetate.

Avalon Organics, Rewitalizujący krem pod oczy z witaminą C
30 ml   ok. 65 zł

Ogromnie ucieszył mnie fakt, że krem bazuje na soku aloesowym, a nie po prostu na wodzie. Poza sokiem w składzie m.in.: masło shea, olej z nasion ogórecznika, olej lniany, olej ze słodkich migdałów, olej z owoców dzikiej róży, ekstrakty z arniki górskiej, białej herbaty, rumianku, cytryny, lawendy i liści oliwki, a także witamina C, skwalan czy witamina E.  Duża część składników posiada certyfikaty.

Krem skusił mnie przede wszystkim obietnicą rozjaśnienia cieni pod oczami. Wywiązał się z niej bez zarzutu. Nie jest to efekt, który pojawia od razu po aplikacji, ale z czasem skóra pod okiem wygląda coraz lepiej i cienie stają się mniej widoczne. Dzięki temu spojrzenie wydaje się młodsze, zdrowsze i bardziej wypoczęte. Produkt ma bogatą, kremową konsystencję, ale lekko sunie po skórze. Dobrze się wchłania i nadaje się pod makijaż. Po aplikacji skóra robi się aksamitnie miękka, napięta i wygładzona. Minusy? Dla mnie jedynie niezbyt atrakcyjny zapach. Poza tym to po prostu świetny krem.

INCI: Aloe Barbadensis Leaf Juice(1), Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil(1), Glycerin,Glyceryl Stearate, Myristyl Myristate, Glyceryl Stearate Citrate, Cetyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter(1), Borago Officinalis Seed Oil(1), Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil(1), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil(1), Rosa Canina Fruit Oil(1), Arnica Montana Flower Extract(1), Camellia Sinensis Leaf Extract (White Tea)(1), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract(1), Citrus Limon (Lemon) Peel Extract (Lemon Bioflavonoids), Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract(1), Olea Europaea (Olive) Leaf Extract(1), Ascorbic Acid, Polyglyceryl-6 Distearate, Squalane, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Alcohol(1), Glyceryl Caprylate.
(1)Certified Organic Ingredient.

Avebio, Liftingująco – drenujący krem pod oczy
15 ml   ok. 90 zł

Liftingująco-drenujący krem pod oczy z cykorią i komórkami macierzystymi pomarańczy. Pachnie owocami cytrusowymi, ma żółty kolor i dosyć wodnistą konsystencję. Plusem tego stanu rzeczy jest to, że jest lekki i wydajny. Minusem to, że nie da się zrobić z niego maseczki, co bardzo robić lubię. Tutaj po pierwsze trudno krem nałożyć grubo, a po drugie, jak już się to uda, to cała ta nabudowana warstwa po prostu zasycha na glutowatą skorupkę, która się potem wałkuje.

No, ale jednak jest to w końcu krem, maseczka mogła być dodatkową atrakcją, a że nie była, to spójrzmy na niego po prostu jak na krem. I tu jest naprawdę w porządku, choć przyznam się, że po doświadczeniach ze świetnym serum z tej serii napaliłam się na ten lifting, a on mnie nie porwał. Podobno badania potwierdzają, że krem zwiększa syntezę kolagenu w skórze o 15%. Do tego nie jestem w stanie się odnieść, ale mogę się odnieść do obietnic szybkiego liftingu, zmniejszenia widoczności linii mimicznych, minimalizowania sińców i worków oraz działania przeciwobrzękowego.

Ostatnio wyspana nie bywam, więc krem miał pole do popisu. I owszem popisał się, choć jego działanie nazwałabym maskującym. Trochę jak makijaż. Jak krem jest nałożony, to faktycznie skóra robi się wygładzona i napięta ( pozytywnie napięta, krem zapewnia przy tym odpowiednie nawilżenie), opuchlizna, cienie i królicze obwódki wokół oczu stają się mniej widoczne. Spojrzenie jest młodsze i świeższe. Natomiast ogromnie mi szkoda, że efekty te znikają wraz z umyciem skóry i w żadnym stopniu i na żadnym polu nie utrwaliły się przy regularnym używaniu kremu. Tu czuję niedosyt, szczególnie jeśli mam ocenić ten krem pod kątem stosowania go na noc. Natomiast jest na pewno bardzo dobrą propozycją na dzień i pod makijaż. Mam tylko jeszcze pewne wąty co do jakości opakowania, które się łuszczy pod nakrętką, a te złuszczone płatki przyklejają się potem do dłoni i roznoszą po skórze. Trzeba uważać.

INCI: Aqua, Glycerin, Coco Caprylate/Caprate, Polyglyceryl-6 Distearate, Propanediol, Caprylic/Capric Triglyceride, Cichorium Intybus Root Oligosaccharides, Camellia Kissi Seed Oil, Crambe Abyssinica Seed Oil, Apricot Kernel Oil Polyglyceryl-4 Esters, Jojoba Esters, Caffeine, Ubiquinone, Citrus Aurantium Dulcis Callus Culture Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Citrus Limon Peel Extract, Solidago Virgaurea Extract, Biosaccharide Gum-1, Cetyl Alcohol, Polyglyceryl-3 Beeswax, Microcrystalline Cellulose, Cellulose Gum, Sodium Stearoyl Glutamate, Caesalpinia Spinosa Gum, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum, Limonene, Citral, Linalool.

Be.Loved, Mango&Papaja przeciwzmarszczkowy krem pod oczy
15 ml   ok. 150 zł

Wielki we mnie zachwyt wzbudził ten krem. Jest idealny do zrobienia z niego maseczki pod oczy. A ja takie sprawy bardzo, bardzo lubię. Gdy nałoży się go naprawdę grubą warstwą, jest cudownym opatrunkiem dla zmęczonej skóry. Spora część takiej dawki uderzeniowej wchłania się u mnie w jakieś pół godziny, a resztę mogę sobie potem całkowicie wmasować i iść spać. Rano skóra po takim zabiegu jest fantastycznie miękka, promienna, widocznie wygładzona i napięta. Ale krem doskonale nadaje się również do normalnego użytku, do codziennej wieczornej pielęgnacji, a także jako produkt na dzień pod makijaż. Wszystko zależy od tego, ile kosmetyku zaaplikujemy.

Krem sam w sobie, według opisu na stronie producenta, jest aksamitny i ma kremowo – piankową konsystencję. Też bym tak to opisała. Bo jest to krem, w sumie gęsty i tłustawy w czasie aplikacji pod palcami, ale jednocześnie mocno napowietrzony, co zapewnia mu lekkość. Skład to istna bajka, jak zresztą przy każdym kosmetyku Be.Loved, z jakim miałam do czynienia. Krem bazuje na hydrolatach, zawiera m.in.: olej z krokosza barwierskiego, z awokado, olej różany, masło shea, ekstrakty z zielonej herbaty, granatu, kofeiny, mango, papai, biofermenty z aceroli, rzodkwi, kakao, a także pantenol, niacynamid czy kwas hialuronowy.

Jedyna rzecz, do której mogłabym mieć pewne zastrzeżenia, to opakowanie – ze względów higienicznych osobiście nie pałam miłością do słoiczków w wypadku kremów pod oczy. Choć z drugiej strony cieszę się z braku plastiku. I podoba mi się prostota oraz elegancja tego opakowania. Na półce prezentuje się niezwykle wytwornie. 

INCI: Rosa Damascena Flower Water, Pelargonium graveolens flower/leaf/stem water, Carthamus Tinctorius (Olej z krokosza barwierskiego), Persea Gratissima (Avocado) Oil, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Rosa canina (Rosehip) seed oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Rhus Succedanea Fruit Wax, Aqua, Lactobacillus Ferment Lysate, Camellia Sinensis Leaf Extract, Punica Granatum Extract, Lactobacillus Ferment, Caffeine, Lactobacillus/Acerola Cherry Ferment, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate,  Lactobacillus/Cocoa Fruit Ferment Filtrate, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Mangifera Indica (Mango) Fruit Extract, Tocopherole, Panthenol, Niacinamide (vitamin B3), sodium hyaluronate, hyaluronic acid, *Benzyl Alcohol, Salicylic Acid, Glycerine, Sorbic Acid.
* ECOCERT preservative.

Bema Love Bio, Krem liftingujący pod oczy
20 ml   ok. 60 zł

Spośród innych kremów pod oczy Bema zdecydowanie wyróżnia się konsystencją. Jest bardzo gęsta, bez spływania stoi na baczność tam, gdzie zostanie wyciśnięta, stawiając całkowity opór sile grawitacji. Jest zupełnie nietłusta, a w pierwszej chwili po wyciśnięciu na palec sprawia wrażenie kredowej. Widać też w formule drobne grudki. Widać, ale nie czuć. W czasie rozcierania na skórze wydaje się sucha i przy pierwszym przesunięciu zostawia delikatne, białe smugi. Fajnie sprawdzało mi się przy niej wklepywanie pod koniec aplikacji. Na mój gust mogłaby być jednak bardziej wilgotna. Z powodu tych upodobań formulacyjnych wolałam stosować ją na dzień niż na noc, choć w działaniu była zadowalająca na obu polach.

Była też pieruńsko wydajna. Maratony aplikowania nierzadko ilości maseczkowych, a ona nadal zipała i dyszała. To z pewnością najbardziej wydajny krem pod oczy, jaki znam. Z maseczkowaniem się z nim było natomiast tak so-so –  tzn. technicznie nadawał się do tego znakomicie, ale prawdę mówiąc nie zauważyłam, by w jego wypadku ta forma aplikacji potęgowała efekty. Efekty swoją drogą satysfakcjonujące. Muszę się zgodzić z nazwaniem go liftingującym, gdyż moje 30-letnie zmarszczki nieco się spłyciły i wygładziły, a spojrzenie przyjemnie odmłodniało. Nawilżenie i odżywienie również zapewniał bez zastrzeżeń. 

INCI: Rosa Damascena* Flower Water, Citrus Aurantium Amara*Flower Water, Centaurea Cyanus*Flower Water, Butyrospermum Parkii*(Shea)Butter, Candelilla Cera/Candelilla Wax, Olus Vegetable Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Shorea Stenoptera Butter, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Coco-Caprylate, Propylheptyl Caprylate, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Glycerin, Oryza Sativa (Rice)Starch, Titanium Dioxide, Mica, Tocopherol, Citric Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Olea Europaea*(Olive)Fruit Oil, Persea Gratissima*(Avocado)Oil, Simmondsia Chinensis*  (Jojoba) Seed Oil, Porphyridium Polysaccharide, Hydrolyzed HibiscusEsculentus Extract, Dextrin, Ilex Paraguariensis Leaf Extract, Sodium Stearoyl Glutamate, Crocus Sativus, Pisum Sativum (Pea) Extract, Avena Sativa *(Oat)Kernel Extract, Sodium Cocoyl Glutamate, Sodium Lactate, Sodium Benzoate, Sucrose Dilaurate, Maltodextrin, Porphyra Umbilicalis Extract, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Xanthan Gum, Parfum***/Fragrance, Linalool**, Limonene**, Geraniol**.
* Wyprodukowane na plantacjach organicznych. 
** Wyciągi z olejków roślinnych.
*** 100% naturalny zapach. 

Clochee, Intensywnie regenerujący krem-maska pod oczy
15 ml   ok. 130 zł

Sam krem Clochee jest niezły, ale to opakowanie to dla mnie kompletna porażka. A jest to porażka pod płaszczykiem całkiem słusznej koncepcji. Szkło: ekologiczne, ładne, zgrabne. Pipeta: higieniczna, wygodna. No ale teoria w tym wypadku nie pokrywa się z praktyką. Przez ponad miesiąc używania kremu pipeta zadziałała dobrze raptem kilka razy. A stosowałam krem średnio dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Kilka razy działała dobrze, a poza tym fundowała szeroki wachlarz niedyspozycji od focha ( zacinam się i w ogóle nie wciągam produktu ) po agresję ( wypluwam z siebie przypadkowej wielkości porcję na przypadkową odległość brudząc ubranie i łazienkę). Masakra.

Najsmutniejsze jest to, że przy tym krem sam w sobie jest interesujący. Dobrze nawilża, daje również natłuszczenie, które można stopniować ilością nakładanego produktu. Cienka warstwa nadaje się pod makijaż, grubsza na noc lub na dzień bez makijażu, aby chronić skórę przez trudnymi warunkami atmosferycznymi. Nie zauważyłam natomiast szczególnego działania przeciwzmarszczkowego. Może przez tą walkę z opakowaniem przybyło mi nawet parę zmarszczek. I nie wiem, czy nazwałabym ten produkt  maską… Dla mnie jest jednak za lekki jak na maskę. Krem pachnie, delikatnie, kwiatowo i… byłby wydajny… gdyby nie to, że jakaś 1/4 całości zaległa na dnie słoiczka i wydobycie tego było mordęgą i manewrami iście wojskowymi.

INCI: Aqua, Decyl Cocoate*, Decyl Oleate**, Glycerin**, Cetyl Alcohol**, Argania Spinosa Kernel Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Glyceryl Stearate Citrate*, Glyceryl Stearate*, Nymphea Alba Flower Extract**, Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract**, Caffeine**, Sodium Palmitoyl Proline, Stearyl Alcohol**, Tocopherol***, Isomalt**, Xanthan Gum*, Sodium Hydroxide***, Benzyl Alcohol*, Salicylic Acid*, Sorbic Acid*, Parfum, Citral, Linalool.
* Certified ingredients.
** Natural origin raw materials.
*** Approved for natural cosmetics.

D’Alchemy, Age-Delay Eye Concentrate
15 ml   ok. 160 zł

To bardzo przyjemny krem pod oczy. Pod dwoma względami przypomina mi krem mango z papają Be.Loved. Po pierwsze ze względu na ciemny, szklany słoiczek, a po drugie, co ważniejsze, ze względu na konsystencje – też jest nieco piankowa, choć powiedziałabym, że trochę mniej niż przy Be.Loved.

Krem jest treściwy, ładnie odżywia i dobrze nawilża, lekko wygładza i zmiękcza. A jednocześnie świetnie nadaje się na dzień pod makijaż. Doskonale nadaje się również na noc, zarówno solo, jak i z jakimś serum, bo dobrze dogaduje się z innymi kosmetykami. Nie roluje się, nie wchodzi w zmarszczki. Można nałożyć go cieniutko, można trochę grubiej, maseczkę też się z niego zrobi. Pachnie delikatnie i naturalnie, nieco wytrawnie, roślinnie. Trudno ten zapach opisać, jest to woń, która się nie narzuca i o której łatwo zapomnieć.

INCI: Rosa Damascena (Damask rose) Flower Water*, Hamamelis Virginiania (Witch Hazel) Leaf Water*, Glyceryl Stearate*, Propanediol*, Polyglyceryl-3-Cetyl Ether Olivate Succinate*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Shorea Stenoptera Seed Butter*, Isopropyl Isostearate*, Cetearyl Alcohol*, Aqua*, Glycerin*, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil*, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil*, Sodium Stearoyl Glutamate*, Rosa Moschata (Musk rose) Seed Oil*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil*, Tocopherol*, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Extract*, Hypericum Perforatum (Saint John’s wort) Flower Extract*, Calendula Officinalis (Marigold) Flower Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Aesculus Hippocastanum (Horse chestnut) Seed Extract*, Malva Sylvestris (Mallow) Flower Extract*, Tilia Platyphyllos (Linden) Flower Extract*, Menta Piperita (Peppermint) Leaf Extract*, Achillea Millefolium (Yarrow) Flower Extract*, Gardenia Tahitensis Flower Extract*, Chlorella Vulgaris (Green algae) Extract*, Benzyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride*, Rosa Damascena (Damask rose) Flower Oil**, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil**, Parfume**, Lavandula Stoechas (Lavender) Extract*, Salicylic Acid, Sodium Phytate*, Citric Acid*, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Gluconolactone*, Calcium Gluconate, Tocopherol*, Sorbic Acid, Glycine Soja (Soybean) Oil*, Beta-Sitosterol*, Squalene*, Sodium Hydroxide, Alcohol, Citral***, Citronellol***, Eugenol***, Farnesol***, Geraniol***, Limonene***, Linalool***.

Lale, Masło kawowe pod oczy
30 ml   ok. 25 zł

Rzadko decyduję się na tego typu tłuściochy pod oczy, ale tu skusiła mnie kawa. I nie zawiodłam się, zapach jest boski. Może nie jest to czyste espresso, ale taka kawa o prawdziwym aromacie, doprawiona bitą śmietaną i cukrem. Niestety, ze względu na swoją formułę, produkt nie nadaje się dla mnie do stosowania na dzień. Piszę niestety, bo pod względem zapachu byłyby to kosmetyk wprost wymarzony na zaspane poranki. Jest też drugie „niestety” tego zapachu – na opakowaniu nie jest zaznaczone, że to substancja pochodzenia naturalnego. Co prawda, na stronie jest napisane „Produkt w pełni naturalny….”, ale tam z kolei w składzie pozycja „parfume” w ogóle nie jest wypisana…

Poza tymi perfumami skład jest prościutki: masło shea, olej z zielonej kawy i olej słonecznikowy Powiecie „Phi!”. I… cóż, ja też w sumie bym tak powiedziała, bo skład finezją nie powala  Ale cena również nie powala: 20 zł za 30 ml produktu ( mega wydajnego i zapakowanego w szklany słoiczek) to nie jest kwota, po której spodziewałabym jakiś eksplozji kreatywności. Produkt jest prosty, ale ma swój urok. U mnie objawia się on ładnym wygładzeniem skóry.

Jak już wspomniałam, i jak zapewne już zorientowaliście po składzie, masło to, jak przystało na masło, jest tłuste. W moim odczuciu nie jest ciężkie, ale zostawia na skórze wyraźny, widoczny i wyczuwalny film. No, dlatego na dzień, a już tym bardziej pod makijaż, u mnie zupełnie nie. Na noc używałam go natomiast z ogromną przyjemnością. Nigdy solo, zawsze z serum pod spód, bo masełko nie zawiera humektantów, W tym wypadku stosowałam serum peptydowe z Be.Loved, które bazuje na kwasie hialuronowym.

Problemem Lale jest wydajność – kupiłam 30 ml, czyli mniejszą pojemność. Masło trzeba zużyć w przeciągu 6 msc od otwarcia i, serio, nie mam pojęcia, jak to zrobić, stosując masło wyłącznie pod oczy. Ja używałam go też trochę do twarzy oraz na szyję i dekolt. Czy wrócę do niego? Może kiedyś. Na pewno będę ciepło wspominać.

INCI: Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Coffea Arabica (Green Coffee) Seed Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil and Coffea Arabica Seed Extract, Parfum.

Lilla Mai, Ujędrniający krem pod oczy z kofeiną
15 ml   ok. 55 zł

Ujędrniający krem pod oczy Lilla Mai na bazie hydrolatu różanego z masłem shea, olejami oraz ekstraktem z kawy i zielonej herbaty. Miał trudne zadanie, bo jego poprzednikiem był rewelacyjny Better Than Botox Alkemie. I mimo że Lilla Mai sam w sobie był bardzo przyjemny, to czegoś mi jednak w nim brakowało.

Zapowiadał się bardzo dobrze – lekka konsystencja, nawet lżejsza niż się spodziewałam. Zapach określiłabym jako taki organiczny, prosty i subtelny. Krem dobrze sunął po skórze, konsystencja pod palcami z jednej strony robiła się bardziej oleista, a z drugiej – nieco się rozrzedzała, więc aplikacja i wchłanianie szły szybko. Nie było go czuć na skórze, ale jeśli dotknęłam palcem okolicy oczu, to ewidentnie tam był. Nadawał się na dzień pod makijaż i na noc. Dobrze współpracował z serum czy innymi produktami, które ewentualnie miałam ochotę nałożyć. W działaniu był nawilżający i trochę natłuszczający. Nie zauważyłam ujędrnienia, ale skóra była generalnie w dobrej kondycji.

Jesli chodzi o jego wady, miał dwie. Po pierwsze był mało wydajny i byłam nieco zaskoczona, gdy się skończył. Po drugie, jak widzicie, etykieta, mimo że prosta i ładna, jakością nie grzeszy, gdyż farba nieco się ściera. Tu stan po niecałym tygodniu, z końcem opakowania opis z tylu stał się zupełnie nieczytelny. Kwestia estetyczna to jedno, a dwa, że ta farba zostaje na moich dłoniach i to mnie nieco smuci. Moje wnioski końcowe są jednak bardziej pozytywne niż negatywne. W gruncie rzeczy to dobry krem, na tle innych propozycji ze swojej półki cenowej prezentuje się, w moim odczuciu, całkiem nieźle. 

INCI: Rosa Damascena Flower Water*, Butyrospermum Parkii Fruit , Rubus Idaeus Seed Oil, Punica Granatum Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Coffea Arabica seed Extract, Camelia Sinensis Leaf Extract, Tocopherol, Glycerin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Sodium Stearoyl Lactylate, Propanediol, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Rosa Damascena Flower Oil, Citronellol**, Geraniol**, Eugenol**. 
*Posiada certyfikat ECOCERT.
**Naturalne składniki olejków eterycznych.

Make Me Bio, Bio krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka
15 ml   ok. 40 zł

Ten intensywnie nawilżający krem pod oczy na pewno nie jest intensywnie nawilżający. Określiłabym, że nawilża w stopniu średnim. Jest to bardzo leciutki, niemal wodnisty produkt o konsystencji mleczka. Sprawdza się jako baza pod makijaż, utrzymuje przyzwoite nawilżenie i tyle. To jeden z tańszych i ( na ten moment ) zdecydowanie najgorszy krem z całego zestawienia. Nie lubiłam go, czułam, że tracę z nim tylko czas.

INCI: Aqua (Woda), Rosa Damascena Flower Water*, Butyrospermum Parkii Butter*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil*, Tocopherol, Cetearyl Glucoside, Cetyl Alcohol, Glycerin, Cucumis Sativus Fruit Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Xanthan Gum, Stearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Rosa Damascena Flower Extract, Eugenol**, Geraniol**, Citronellol**, Linalool**.

Martina Gebhardt, Krem pod oczy z awocado
15 ml   ok. 50 zł

Świetny jest ten krem pod oczy, ale trzeba przyznać, że specyficzny. Specyfikę ma podobną do kremu do twarzy tej marki. Czyli jest lepki, tłusty, bardzo treściwy i bardzo mocno odżywczy. Typowa opcja na noc i świetna opcja na nałożenie go grubszą warstwą w formie maseczki, bo dzięki swojej lepkości osiada od razu na skórze i w ogóle nie migruje. A wchłania się przez noc koncertowo i rano skóra jest niebiańsko miękka i odżywiona. Taka… napita!

Poza świetnym działaniem lubiłam w nim łagodny zapach. To naturalna woń surowców, bo krem nie jest perfumowany, nawet olejkami eterycznymi. Ładny skład skład, a w nim m.in. oliwa z oliwek, lanolina, olej z awocado, hydrolaty z róży i pomarańczy, masło kakaowe i masło shea, ekstrakt z czarnego bzu, witamina E, złoto, srebro. Doceniam też szklane opakowanie. Bo to jest słoiczek  Co prawda, estetyka i, że tak powiem design, są tu mocno siermiężne, ale mogę mu to wybaczyć.

INCI: Aqua (Water), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil°, Lanolin, Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Rosa Damascena (Rose) Flower Water°, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Flower Water°, Cera Alba° (Beeswax°), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter°, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Sambucus Nigra (Elder) Root Extract°, Tocopherol, Gold, Silver.
° Składniki pochodzące z upraw Demeter.
* Składniki pochodzące z rolnictwa ekologicznego.

Nacomi, Arganowy krem pod oczy
15 ml   ok. 20 zł

Najtańszy krem pod oczy, jaki na tę chwilę mogę polecić. Nie oszukujmy się: moi faworyci w zakresie kremów pod oczy – Be.Loved, D’Alchemy, Alkemie – to całkiem inna półka cenowa. Ze średniej półki ok. 30zł/ 15 ml polecam Avalon, nieco droższe za ok. 50zł/ 15 ml – 100% Pure i Martinę Gebhardt.

Nacomi zalicza się u mnie do ekstremalnie niskiej półki ze swoją ceną ok. 20 zł/ 15ml. Od razu powiem – ten krem to nie jest dla mnie jakaś petarda, nie dorównuje żadnemu z wyżej wymienionych i osobiście na pewno do niego nie wrócę. Po prostu oczekuje więcej od kremów pod oczy. Więcej pod kątem działania ujędrniającego, rozjaśniającego czy odżywczego. A żadnym z nich moim zdaniem Nacomi pochwalić się nie może.

Ale polecam Nacomi, bo jest samowystarczalny ( nie wymaga serum i innych cudów, by skóra była w dobrej kondycji), spisuje się na dzień ( w tym pod makijaż ), spisuje się na noc, dobrze nawilża, bardzo delikatnie pachnie i można zrobić z niego maseczkę. Jest według mnie lepszy niż droższe Resibo i porównywalny do „maski” Clochee, której ja bym maską nie nazwała. Co jest, oczywiście, tylko moją opinią, jeśli kochacie Resibo i Clocheee, to się proszę nie złościć i nie obrażać. Polecam Nacomi – jeśli szukacie czegoś lekkiego i w dobrej cenie, jeśli nie macie dużych wymagań i zależy Wam głównie na działaniu prewencyjnym.

INCI: Aqua, Argania Spinosa Kernel Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Vitis Vinifera Seed Oil, Cetyl Alcohol, Glycerin, Panthenol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Cocos Nucifera Oil, Stearic Acid, Tocopheryl Acetate, Sodium Lauroyl Glutamate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid.

Nowa Kosmetyka, Krem pod oczy Poranna kawa, wieczorne wino
15 ml   ok. 45 zł

Poranna kawa czy wieczorne wino to krem pod oczy, który, jak mała czarna wypita o poranku, ma przygotować naszą skórę na trudy dnia i niczym wysączana z namaszczeniem lampka wina ma zapewnić wieczorny relaks. Zapachowo – kawa bez dwóch zdań. Ze słoiczka unosi się aromat świeżo zmielonych ziaren kawy. Woń tę zapewnia hydrolat kawowy i żadnych sztucznych dodatków zapachowych tu nie znajdziecie. Składowo – i kawa i wino, bo w kremie mamy wyciąg z wina. Mamy też m.in.: olej z opuncji figowej, który nazywany jest naturalnym botoksem, wit. C i E oraz kwas hialuronowy.

Krem ma lekką, płynną konsytencję, bardzo sprawnie sunie po skórze. Jest szalenie wydajny szczególnie, że ze względu na wygodę aplikacji wskazane jest nakładać go naprawdę bardzo niewiele ( tu możecie zobaczyć, co według mnie znaczy „naprawdę niewiele”). Ja początkowo dawałam dużo za dużo, a wtedy krem się marze i smuży i mocno lepi przez kilkadziesiąt sekund. Nałożony z umiarem dobrze się wchłania. Najlepiej go rozetrzeć, a potem delikatnie doklepać. W trakcie wklepywania i potem przez kilkanaście sekund czuć tę jego lepkość na skórze, ale potem uczucie to zanika całkowicie. No chyba, że się przesadzi z ilością albo z premedytacją próbuje się zrobić z niego maseczkę. Ja, oczywiście, próbowałam, bo lubię takie zagrania, ale tu to nie wypaliło całkowicie, ponieważ krem nałożony grubszą warstwą zastyga tworząc skorupkę, która osiada na skórze i rano mamy pod okiem plus parę dekad bez charakteryzacji. Oczywiście, po zmyciu tej skorupki skóra jest ładna, ale i nie bardziej ładna niż przy standardowej aplikacji.

Krem to dla mojej skóry shot espresso. Świetnie nawilża i wygładza skórę, przydaje spojrzeniu świeżości. U mnie bardzo dobrze sprawdzał się na dzień pod makijaż, korektor rewelacyjnie na nim wyglądał. Na noc musiałam dokładać kropelkę olejku na krem, ponieważ on sam nie zostawia żadnej okluzyjnej warstewki, której życzyłabym sobie na noc. Jeżeli kochacie kawę i/ lub szukacie czegoś wydajnego, lekkiego i dobrze nawilżającego, a nie potrzebujecie dużo odżywienia, warto sobie tego shota strzelić. 

INCI: Coffea Arabica Distillate Water, Aqua, Opuntia Ficus-indica Seed Oil, Glyceryl Stearate, Leuconostoc/radish Root Ferment Filtrate, Cetyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Vitis Vinifera Vine Extract, Tocopheryl Acetate, Sorbitan Olivate, Sodium Hyaluronate, Hyaluronic Acid, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Lactic Acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid.

Orientana, Naturalny krem pod oczy ze śluzem ślimaka
15 ml   ok. 55 zł

Określiłabym ten krem jako wystarczający. Tzn. mojej skórze pod oczami niczego nie brakowało podczas używania go – była nawilżona i miękka zarówno w dotyku jak i w odczuciach Nic mi też w tym kremie nie przeszkadzało – skład, działanie, zapach, konsystencja, opakowanie – wszystko było ok. Ale i nie zrobił żadnej rewolucji. Nie jest produktem, za którym będę wzdychać i tęsknić. Nie sprawił żadnych cudów. Po prostu dobrze się spisał. Tyle i aż tyle.

INCI: Aqua, Glycerin, Squalane, Coco Caprylate/Caprate, Polyglyceryl-6 Distearate, Propanediol, Snail Secretion Filtrate, Crambe Abyssinica Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopherol, Caffeine, Sodium Hyaluronate, Lavandula Stoechas Extract, Ruscus Aculeatus Root Extrac, Citrus  Limon Peel Extract, Solidago Virgaurea Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetyl Alcohol, Jojoba Esters, Polyglyceryl-3 Beeswax, Sodium Stearoyl Glutamate, Cellulose Gum, Microcrystalline Cellulose, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Sodium Benzoate, Pottasium Sorbate, Citric Acid, Parfum.

Resibo, Krem pod oczy
15 ml   ok. 90 zł

Zdecydowałam się na Resibo po próbce, która zrobiła na mnie wrażenie kremu lekkiego, dobrego na dzień pod makijaż, ale zupełnie niewystarczającego dla mnie jako krem nocny. I taka też jest moja opinia o nim teraz, po zużyciu pełnowymiarowego opakowania.

Na dzień spisywał się u mnie dobrze, zapewniał mi komfort. Makijaż ładnie na nim wyglądał i trzymał się bez zastrzeżeń, choć w czasie malowania się zauważyłam, że nieprzypudrowany korektor lubi na tym kremie szybko wchodzić w załamania. Zwykle nakładam korektor najpierw pod jedno oko, potem drugie, a potem oba pudruje. W czasie, kiedy nakładałam korektor pod drugie oko, ten pod pierwszym zaczynał już wchodzić w załamania i musiałam tuż przed przypudrowaniem jeszcze raz przyklepać go gąbeczką. Wcześniej jak już się tak działo, to potem makijaż okazywał się nietrwały. Tu jednak po przypudrowaniu nie mam zastrzeżeń do niczego.

Na noc używałam Resibo w połączeniu z esencją rozjaśniającą z Whamisy pod spód oraz olejem z opuncji figowej na wierzch. To było satysfakcjonujące, choć czasochłonne trio. Gdy Whamisa i olej mi się skończyły, przestałam też używać Resibo na noc, bo nakładany solo sprawiał, że rano budziłam się ze spragnioną skórą.

Generalnie, jedyne działanie Resibo, jakie zauważyłam, to nawilżanie, którego stopień dla mnie był ogólnie rzecz biorąc średni. Żadnego wpływu na cienie, zmarszczki czy obrzęki nie widziałam. Muszę stwierdzić, że dla mnie ten krem nie jest wart swojej ceny.

INCI: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride*, Propanediol, Crambe Abyssinica Seed Oil, Coco Caprylate/Caprate*, Glycerin, Cetearyl Olivate*, Argania Spinosa Kernel Oil, Sorbitan Olivate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Cetearyl Alcohol, Sodium Hyaluronate*, Rheum Rhaponticum Root Extract, Commiphora Mukul Resin Extract, Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Caffeine, Cucurbita Pepo Seed Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Solidago Virgaurea Extract, Citrus Limon Peel Extract, Zea Mays Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil*, Hydrogenated Olive Oil*, Olea Europaea Oil Unsaponifiables*, Sucrose Palmitate, Microcrystalline Cellulose*, Cellulose Gum*, Xanthan Gum, Glyceryl Linoleate, Sodium Phytate, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum.
*składniki certyfikowane

Sensum Mare, Algoeye
15 ml   ok. 130 zł

Zaawansowana broń do walki z oznakami zmęczenia. Z takim obrazem tego kremu pozostawiła mnie lektura jego opisu. Lektura ta może przyprawić o lekki zawrót głowy, bo, czegóż tam nie ma w składzie! Nie ma niczego, co wywołałoby u mnie najlżejsze nawet skrzywienie niechęci. Za to jest sporo rzeczy, od których mi się oczy jarają wprost chochlikiem ognistym. Kwas hialuronowy, kofeina, awocado, jojoba, niacynamid… bla bla bla nuda, nie? Woda z lodowca norweskiego? Phi! Chochlik wskakuje na pull position, gdy czytam o kompleksie z pięciu rodzajów alg, zielonym kawiorze, wyciągu z nowozelandzkiej paproci. Gdy czytam o zaawansowanych technologiach Aldavine™5X, Corneosticker, które pomagają zaserwować te algi w takiej formie, by były dla skóry jak najbardziej zjadliwe.

Gdy tak to czytam, obok chochlika ognistego budzi się chochlik sceptyk, który karze mi powątpiewać i kiwać głową z niedowierzaniem, ale ognisty utłukł tego sceptyka bez krzty litości. Krem jest bowiem prześwietny i faktycznie redukuje cienie pod oczami, niweluje obrzęki, rozjaśnia, wygładza i delikatnie napina. Oczywiście, tak prozaiczne przy tym działanie jak nawilżenie skóry, również zapewnia i to na poziomie więcej niż zadowalającym. Kremu używałam zarówno na dzień, solo oraz pod makijaż (miałam wrażenie, że korektor na nim wyjątkowo gładko wyglądał) jak i na noc, klasycznie oraz w formie maseczki. Nałożony jako maseczka naprawdę grubą warstwą wchłaniał się w kwadrans, potem tylko doklepywałam. Moje oczęta były szczęśliwe.

Jedyne, co mi się w tym kremie nie podoba, to opakowanie. I mówię tu o walorach jakościowych, bo użyteczność na duży plus. Ale ten plastik wciąż mi skrzypiał, skrzeczał, trzeszczał… Przy takiej półce cenowej, na jakiej plasuje się ten krem, należałoby już zadbać również o estetykę. Gdybym była upierdliwa, mogłabym się jeszcze czepnąć, że w opisie producenta jest mowa o „olejkach” jojoba i awocado (a rozumiem, że chodzi o oleje?) oraz że sugeruje się, iżby „olejek z awocado” był naturalnym filtrem.

100%Pure, Kawowy krem pod oczy
30 ml   ok. 90 zł

Bardzo mi się spodobał, choć jest inny niż kremy pod oczy, które zazwyczaj mi się podobają. Jest inny, bo ma lżejszą konsystencję, mniej treściwą, mniej natłuszczającą. Sądzę, że zimą byłoby to dla mnie za mało, natomiast w okresie wiosenno – letnim, gdy go stosowałam, sprawdzał mi się świetnie.

Na dzień pod makijaż, bo w krótką chwilę całkowicie się wchłaniał. Na noc, bo mogłam nałożyć go sobie grubszą warstwą w formie maseczki. No i te obietnice o zmniejszaniu opuchlizny, redukcji cieni pod oczami, minimalizowaniu drobnych linii i zmarszczek … To nie jest marketingowy bullshit! To się dzieje naprawdę. Zdecydowanie widać zmianę, u mnie głównie pod kątem cieni i zmarszczek. Skóra jest wypoczęta, jaśniejsza, gładsza i bardziej jędrna niż wcześniej. Jest też dobrze nawilżona. Uwielbiam! Żeby było jeszcze miłej, krem pachnie cudownie herbatnikowo. Nie ma to nic wspólnego z kawą, ale zapach jest piękny i przywodzi na myśl kruche ciasteczka.

INCI: Aloe Barbadensis (Organic Aloe) Leaf Juice*, Rosa Centifolia Flower Water (Rose Hydrosol), Rosa Canina Seed Extract (Rosehip Oil), Coffea Arabica (Green Coffee) Seed Extract, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf Extract, Tocopherol (Vitamin E), Sodium Ascorbate (Vitamin C), Extracts of Coffea Arabica (Coffee Cherry) Seed, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf, Origanum Vulgare (Oregano) Leaf, Thymus Vulgaris (Thyme) Flower/Leaf, Hydrastis Canadensis (Goldenseal), Vanilla Planifolia (Vanilla Absolute) Fruit, Euphorbia Cerifera Cera (Candelilla Wax).
* Certified Organic.

POPULARNE POSTY

  1. Mam z La – le i nawet w połowie nie zużyłam, a termin do stycznia także lipa. Niby 20 zł ale i tak szkoda, zwłaszcza, że dla mnie kosmetyk bez porywu. Za to orientana mnie uczula wersja ślimacza i te różowe, resibo nawet nie próbuje, bo inne kremy mnie uczulają i dałam sobie spokój.

    1. No, pojemność Lale jest ogromna jak na krem pod oczy z takim terminem, też tak uważam. Ale to nie marka Cię uczula tylko jakiś składnik, skoro tak często Ci się to powtarza, to może warto ustalić, jaki to składnik 😉

  2. Nie miałam żadnego z tych kremów, ale u mnie dobrze się sprawdzały krem przeciwzmarszczkowy z Vianka i Resibo. Obecnie używam Madary smart i ten krem jest po protu genialny, najlepszy jaki miałam

    1. Oj, chyba jest ich dużo więcej 😀 Antipodies mnie kusi, marakuja z Asoa, Nacomi, o którym ciągle zapominam z uporem maniaka 😛 teraz mam Resibo 🙂 z tym Bentonem to sama nie wiem, czy się zdecyduje, próbka była mega, ale skład tak nie do końca mi się podoba 🙂

  3. Super zestawienie. Na pewno pomocne, szczególnie dla osoby takiej jak ja, która miała może jeden krem pod oczy w życiu I za bardzo nie umie się poruszać w tych rewirach. Czekam z niecierpliwością na kolejne zestawienia!!

    1. Dziękuję bardzo <3 Będą się pojawiały systematycznie z kolejnych kategorii 🙂 Bo na IG jednak trudno coś znaleźć, trzeba sie sporo naskrolować i naklikać ...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You cannot copy content of this page
Ta strona wykorzystuje pliki cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie.
Ta strona wykorzystuje pliki cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie.