
Ulubieńcy 2020 roku: pielęgnacja ciała i włosów
Do pielęgnacji ciała i włosów nie miałam w zeszłym roku aż tylu ulubieńców, co do pielęgnacji twarzy, ale złota piętnastka jest i jest gotowa, by się przed Państwem zaprezentować.
Do pielęgnacji ciała i włosów nie miałam w zeszłym roku aż tylu ulubieńców, co do pielęgnacji twarzy, ale złota piętnastka jest i jest gotowa, by się przed Państwem zaprezentować.
W końcu się napisali! Ulubieńcy 2020 roku. Brawo ja za timing godny ślimaka. No ale są! Najlepsze naturalne kosmetyki do pielęgnacji twarzy, jakie miałam okazję poznać w minionym roku. Nazbierałam dwudziestu czterech ulubieńców do pielęgnacji twarzy, co jest liczbą zupełnie przypadkową, bo po prostu przejrzałam swoje archiwa i wybrałam produkty, które mnie szczególnie urzekły i zapadły w pamięć.
Wróciłam do ulubieńca, który bez wątpienia dalej dzierży u mnie statuetkę Favourite. Poznałam nowość, która mnie zaskoczyła i do której w ciągu miesiąca wrócić już zdążyłam parokrotnie. Skonsumowałam deser budyniowy z rurkami waflowymi. A żeby nie było tak różowo, przetestowałam też Internetowy hit…
Dla mnie odkrycie tej metody to odkrycie z gatunku zmieniających życie. Lanolinowanie to zabieg doraźny w trudnych przypadkach, gdy moje włosy są wyjątkowo spuszone, elektryzujące się, fruwające i nieokiełznane. Lanolinowanie cudownie je wygładza i pięknie dociąża.
Grudzień, czyli to już ostatni miesięczni ulubieńcy 2020 roku. Rozstrzał produktowy duży – od tak prozaicznej rzeczy pierwszej potrzeby jak pasta do zębów po umilacz domowego spa w postaci leśnego musu.
Listopad był na Instagramie nieco sentymentalnym miesiącem powrotu do czasów, gdy publikowałam praktycznie codziennie. Przypomniałam sobie ze zdwojoną siłą, ile to wymaga czasu, organizacji i zaangażowania. Czasem się człowiekowi nie chce tym wszystkim zajmować, ale szykując ulubieńców nabieram jakiegoś takiego szczególnego powera i zapału. To się chyba jednak nazywa pasja. Pomieszana z lekkim uczuciem jaskółczego niepokoju.
Bo że warto, moim zdaniem, w ogóle zacząć przygodę z naturalną pielęgnacją pisałam tu. Oczywiście, nie jest to droga dobra dla każdego, ale warto przynajmniej spróbować. Cały ten blog zresztą świadczy o tym, że w moim wypadku droga ta okazała się słuszna i krótka wycieczka zamieniła się w podróż trwającą już kilka lat.
Już miałam rozpisywać instrukcję krok po kroku, kreślić grafy i rysować komiksy ułatwiające interpretację tej nader skomplikowanej procedury, gdy dogorywający, zgrzany telefon postanowił wyłączyć mi aplikację i uniemożliwić spreparowanie referatu. Cóż, telefon ochłonął, ja ochłonęłam. Instagram się zrestartował, ja się zresetowałam. Sprawa naświetliła się siermiężnie klarownym blaskiem.
Gdybym miała podsumować krótko tych ulubieńców, to są wśród wrześniowych bohaterów poważne kosmetyczne odkrycia! Pierwszy szampon w kostce, który sprawdził mi się nie tylko w zakresie wygody użytkowania, ale również pod względem działania na moje włosy i skórę głowy. Krem pod oczy, który na tę chwilę nazwałabym w ogóle moim ulubionym w tej kategorii. Niezwykła kompozycja olejowa w formie fluidu do dłoni. Czy świetne serum do twarzy. I od niego zacznijmy.
Natural Experience, czyli przegląd naturalnych szamponów w płynie, których używałam. Wpis ten poświęcony jest wyłącznie szamponom w formie płynnej, ponieważ w przyszłości pojawi się osobny materiał na temat szamponów w kostce.
Najnowsze komentarze