Ostatni już miesięczni ulubieńcy 2019 roku. Przyjrzymy się im bliżej, szczególnie, że mamy tu jedną rekordowo tanią perełkę i kilku kandydatów na ulubieńców roku, którzy pojawią już wkrótce.
Eolab, Keratynowy szampon z acai
4szpaki, Mydło z olejkiem pomarańczowym i rozmarynem
Ta kostka jest taka niepozorna – niby zwykła, prosta, z prostym tłoczeniem z nazwą marki. Ale ten intensywnie słonecznie pozytywny kolor i rozmarynowa dekoracja bardzo mnie chwyciły za serce. Aromatyczny, suszony rozmaryn ściele się gęsto na szczycie. Pięknie to wygląda na żywo, tak energetycznie. I pięknie też pachnie, rozmarynem właśnie. Roznosi się ta woń w czasie kąpieli. Delikatną pomarańczę czuć tylko jak bardzo przybliży się nos do mydełka.
Potrzebuje za to czyściutkiego, niewysuszonego, mięciutkiego ciałka, a 4szpaki w osobie tej tu pomarańczy z rozmarynem mi to zapewniają. Więc bardzo polecam. To już drugie, obok Misia, mydło tej marki, które zostaje moim ulubieńcem.
Fitokosmetik, Żel do mycia twarzy C+ Citrus
Rekordowo tani preparat myjący w mojej kosmetycznej historii – dorwany za ok. 13 zł/ 240 ml. Jest to żel z witaminą C i tym właśnie przykuł moją uwagę. Poza nią w składzie jest sporo różnych innych fajnych rzeczy. M.in.: ekstrakty np. ze słodkiej pomarańczy, mangostanu, zielonej herbaty, różeńca górskiego, jagód acai, flaszowca peruwiańskiego, a także papaina, koenzym Q10 czy kwasy AHA.
Tulua, Krem odżywczy z efektem wow!
Jednak moim zdaniem ta konsystencja nie sprawia, że krem jest lekki. Ja wyraźnie czuję po aplikacji pewną lepkość na skórze. Przez te 15ml minisa nie zdecydowałam jeszcze, czy mi to przeszkadza czy nie. Używałam kremu na noc i bardzo podobała mi się moja cera rano. Była wyraźnie dokarmiona i bardzo gładka.
To z pewnością zasługa składu, który jest imponujący. I długością i zawartością. Czego tam nie ma! Marka chwali się, że krem zawiera aż 48 aktywnych (!) składników. Aloes, mocznik, peptydy, nierafinowane oleje, certyfikowane ekstrakty, proteiny, kolagen, elastyna, witaminy… Jest co czytać, jest co podziwiać.
Vianek, Intensywnie regenerująca kuracja do rąk
Mój trzeci ulubiony krem do rąk. Kupuje się go w zestawie z bawełnianymi rękawiczkami, co ma duży sens przy produkcie nazwanym kuracją. Rękawiczki zresztą, bez względu na krem, mają według mnie duży sens i założone na noc podbijają znacznie działanie nałożonych preparatów. Polecam spróbować. Ale koniecznie bawełniane. Te są dość trudne do zdobycia, od kiedy dostępne w Rossmannie BeBeauty zawierają poliester. Tym bardziej miło, że za ok.20zł (a bywa i taniej) Vianek daje świetny produkt i fajne rękawiczki. Nie za cienkie, nie za grube, może mogłyby być nieco dłuższe, ale nie spadają w nocy, więc ok.
Sam krem producent zaleca stosować jako maskę pod rękawiczki na min. 30 min lub całą noc. Pierwszej wersji nie próbowałam, druga sprawdza mi się rewelacyjnie. A musicie wiedzieć, że od zawsze mam problemy z dłońmi, zawsze robiłam wieloskładnikowe mazidła noc i kiedy nagle jakiś jeden produkt w pojedynkę daje sobie radę, to mój zachwyt sięga zenitu.
Nakładam krem bardzo grubą warstwą, a rano suche miejsca są zregenerowane i zagojone, skóra napita i naćpana, mięciusieńka i gładka. Efekt utrzymuje się, jeśli ponownie nie narażę w dzień dłoni na zimne powietrze. Vianek radzi sobie z suchością i zaczerwienieniami kostek, jedynie takiej już popękanej skóry nie jest w stanie w pełni wyprowadzić na prostą. Poprawia sprawę, ale nie ulecza całkowicie. Kuracja sprawdza mi się też jako krem na dzień, bardzo cienką warstwą. Działa natychmiastowo i przynosi ulgę. Do jej zalet zaliczam też miły zapach, który znajduje porzeczkowym.
Anwen, Maska do włosów kokos z glinką
Z cyklu: powroty. Niegdyś bardzo lubiłam tę maskę. W kwietniu 2018 wrzuciłam na mój Instagram posta o niej i o olejku Anwen. Olejek nie przypadł mi wtedy do gustu, a o masce napisałam tak: „Naprawdę się polubiliśmy. Włosy po jej zastosowaniu są nawilżone, miękkie i sprężyste. Maska nie obciąża, a wręcz daje ładne odbicie od nasady. Produkt jest na bazie glinki kaolin. Również zawiera olej kokosowy i olej babassu, a także m. in.: glicerynę, pantenol, cysteinę, argininę czy kwas hialuronowy. Skład generalnie mi się podoba z wyjątkiem fenoksyetanolu, którego zwolenniczką nie jestem i staram się unikać. Ale robię wyjątki i to jest jeden z nich. Maska, podobnie jak olej, jest bardzo wydajna. Polecam tę maskę!”
Co mam do powiedzenia po prawie dwóch latach? W sumie zgadzam się z każdym słowem. Zmieniło się opakowanie i to, moim zdaniem, zmiana na plus. Ponadto dodałbym, że ten efekt nawilżenia nie jest jakiś mocny. Teraz na co dzień jako odżywki używam maski drożdżowej Babuszki Agafii i, kiedy nałożę raz na jakiś czas tę z Anwen, to nie ma jakiegoś wow szoku i poszukiwania rozsypanych z wrażenia fragmentów szczęki. Aczkolwiek widzę i czuje, że maskę zastosowałam, wiodącym efektem jest jednak u mnie to odbicie od nasady. Gdybym miała kryzys włosy i potrzebowała super nawilżenia, raczej wybrałabym Bemę niż Anwen.
Najnowsze komentarze