Ulubieńcy lipca i sierpnia, czyli tacy jakby wakacyjni, ale na pewno nie pozostaną wyłącznie wakacyjnym romansem. Zawarłam tu bowiem znajomości z perspektywą zaślubin. Mam tu na myśli przede wszystkim krem z filtrem Manaslu Outdoor, na rzecz którego porzucę używaną dotąd tubka za tubką Madarę, oraz rozświetlacz, który, jak wskazują moje statystki tempa denkowania kolorówki, będzie ze mną latami.
Lansinoh Earth Friendly Baby, Balsam do ciała organiczna lawenda
Dziś również balsam bezsprzecznie pozostaje w kręgu moich ulubieńców, ale mam więcej spostrzeżeń co do jego właściwości. Nie powiedziałabym, że dobrze się rozprowadza. Uważam, że niezbyt płynnie, bo zostawia smugi, którym trzeba poświecić chwilę. Produkt nazywa się mleczkiem, ale jego konsystencja z mleczkiem nie ma wiele wspólnego, jest dużo gęstsza. Tu się już moja opinia dziś pokrywa z dawnymi spostrzeżeniami – balsam jest kremowy, treściwy i wydajny. Dobrze się wchłania i bardzo fajnie działa na skórę. No i pięknie pachnie lawendą, delikatnie i świeżo, w kremowym, lekko słodkawym stylu. Polecam, jeśli jesteście lawendowymi maniakami i/lub szukacie czegoś, co Wam nie zatłuści wszechświata.
Majru, Hydrolat z kwiatów jaśminu
Alkemie, Hands up, Baby! rekonstruujący krem do rąk
Miodowa Mydlarnia, Maseczka miód i truskawki
Alteya Organics, Lavender Lip Balm
Manaslu Outdoor, Miejski krem ochronny SPF30
Wady? No zapach, dla mnie intensywny, a zarazem taki jakby mdły. Ale – co jest najważniejsze przy filtrach – nie zapchał mnie ( a miałam ostatnio takie nieprzyjemności z innym) i nie mam uczucia, że skóra mi się pod nim poci i że zdrapię całą swoją cielesną powłokę, jak tylko dopadnę wodę i myjadło.
A. Florence, Fluid antysmogowy z witaminą C
Czy to źle? Powiem tak: z początku z niedowierzaniem badałam skórę z nadzieją (!) doszukania się luki w tej całej sytuacji, bo lubię po prostu ten mój wieczorny rytuał wklepywania warstewek i brakowało mi go i czułam się jakoś nieswojo. Ale ponieważ mojej skórze nie brakowało niczego, to pozostało mi się dostosować, bo ona tu rządzi, jam jedynie sługa niegodny. A sytuacja jest właściwie win-win z oszczędnością czasu, pieniędzy i miejsca w kosmetyczce. Mogłabym z tym jednym serum udać się w podróż dookoła świata.
Ministerstwo Dobrego Mydła, Mydło w kostce rozmaryn
Moje pierwsze spotkanie z mydłami Ministerstwa Dobrego Mydła zawdzięczam hojności Agi. MDM jest mi, oczywiście, doskonale znane ze słyszenia i widzenia, ale zbliżeń większych do tej pory między nami nie było. Zbliżenie z tą tu kostką na pewno zaspokoiło mnie całkowicie pod względem estetycznym. Kartonik cieszy designerskim i, że tak to określę, opakowaniowym minimalizmem. Kolor kostki to wprost lazur morza, który aż prowokuje do oddawania się marzeniom. Delikatna rozmarynowa posypka i romantyczny sznureczek sprawiły, ze kostka długo dyndała u mnie na haczyku jako ozdoba łazienki.
Purobio, Rozświetlacz 01 Champagne
Naturalna kolorówka to temat u mnie ciężki, ale wychodzę powoli z kręgu samych szminek i wypływam na dalsze wody. Do kupna tego rozświetlacza zbierałam się… no latami można by już rzec. Musiałam zdenkować ( ale tak do cna, nie, że na środku widać dno, po bokach masa kosmetyku, a już wyrzucam) mój poprzedni rozświetlacz. Bo uważam, ze jeden rozświetlacz mi w zupełności wystarczy i nie chce kumulować na tym polu zbędnych zapasów. Choć kusi też LillyLolo…
2 komentarze o “Ulubieńcy lipca i sierpnia”
Ja stosuje maseczkę miodowo-truskawkową ;-), i mogę powiedzieć, że jest bardzo skuteczna.
A próbowałaś też innych wersji z MM? 🙂