
Ciekawe pytanie dostałam niedawno w DM na Instagramie – jak kosmetyki mogą trafić do moich ulubieńców? Już miałam rozpisywać instrukcję krok po kroku, kreślić grafy i rysować komiksy ułatwiające interpretację tej nader skomplikowanej procedury, gdy dogorywający, zgrzany telefon postanowił wyłączyć mi aplikację i uniemożliwić spreparowanie referatu. Cóż, telefon ochłonął, ja ochłonęłam. Instagram się zrestartował, ja się zresetowałam. Sprawa naświetliła się siermiężnie klarownym blaskiem – kosmetyki mogą trafić do ulubieńców, gdy się ulubieńcami staną. Te się stały. Im więc podziękujmy za to, co się stało. A jak to się stało, opowiem.
Beloved, In Love With Baltic Sea Hydrating Face Mist/ Toner

Esencja jest stosunkowo nowym elementem w mojej pielęgnacji. Pierwszy raz włączyłam ją u siebie w zeszłym roku, a pierwszą moją esencją była różana Dance In The Rain of Roses Beloved. Był to totalny szał i bardzo moje klimaty, więc naturalnie zaczęłam się rozglądać za innymi produktami z tej kategorii. Wiosną i latem nie potrzebuje aż tylu kroków, ale przyszły chłody i przyszły czasy na ekstrasy i padło znowu na Beloved!
In Love With Baltic Sea to, jak widać, właściwie formalnie biorąc tonik, nie esencja, ale formuła jest na tyle bogata, że, moim zdaniem, podchodzi pod esencję i tak go stosowałam. Może mnie zawodzić pamięć, ale wydaje mi się, że Dance In The Rain of Roses nie była aż tak okluzyjna, choć także zostawiała warstewkę, przyjemną w moim mniemaniu. Baltic Sea nieco mocniej otula skórę. Po aplikacji cera jest wyraźnie lepka, z czasem to odczucie stopniowo zanika. Ale można też zbudować tu sobie pancerz okluzyjny dopsikując tonik kilkukrotnie w odstępach czasu. Ja jednak w tym kroku wolę lżej, więc aplikowałam jednorazowo oszczędną mgiełkę na stonizowaną hydrolatem buzię.
Chciałabym zwrócić Waszą uwagę, że jeśli brakuje Wam nawilżenia i/lub odżywienia, to może warto rozejrzeć się wśród esencji. Są to formuły wodniste, szybkie i proste w aplikacji. Wystarczy rozpylić mgiełkę, nie trzeba pocierać skóry jak przy serum czy kremach. Mogą też być ukierunkowane również na inne problemy niż sam brak nawilżenia. In Love With Baltic Sea świetnie również odżywia i zmiękcza skórę oraz zapewnia efekt delikatnego liftingu, więc doskonale się sprawdzi, jeżeli Waszej skórze brakuje napięcia.
Alterra, Pomadka ochronna do ust z rumiankiem

Chyba nikomu nie trzeba jej przedstawiać? Rumiankowa pomadka Alterra. Przyznam się, że nie wierzyłam w nią. Była już u mnie w domu parokrotnie, bo kupowałam Mężowi, ale sama jakoś tak, bez żadnego logicznie umotywowanego powodu, nie czułam się do niej specjalnie przekonana. Tymczasem okazało się, że jest dla mnie naprawdę całkiem niezła.
Podoba mi się niej to, że jest dość gęsta, więc nie rozlewa się i można ją dokładać w ciągu dnia. Oraz, że również w pewnym stopniu nawilża usta, a nie tylko odżywia i chroni, jak to często jest, moim zdaniem, przy pomadkach naturalnych. Moje usta wymagają sporo nawilżenia, są bardzo problematyczne i trudno im dogodzić. W dzień Alterra dobrze sobie z tym radzi. Na noc czasem muszę się wspomóc, ale są też noce, w które Alterra okazuje się być dla mnie wystarczająca. Będę do niej wracać. A rzadko wracam do pomadek, właściwie dotąd tylko do Eosa Summer Fruit i do Alteyi. Na blogu jest wpis z przeglądem zacnej gromadki naturalnych pomadek, jakie stosowałam.
Naturologia, Szampon w kostce oczyszczający skrzyp

W końcu… mój szamponowy-kostkowy ideał! Wzbudził mój pełen zachwyt zarówno w zakresie walorów użytkowych jak i właściwości oczyszczających! Jest idealny do codziennego mycia czerepu, łagodny, dobrze domywa mi skórę i nie wzmaga przetłuszczania się włosów.
Uwielbiam w tej kostce to, że jest dużo miększa niż inne szampony w tej formie, jakich używałam. Gdy ściskam ją w wilgotnych dłoniach, daje się przygnieść. Czasem coś tam się jej ukrusza, w pewnym momencie zaczęła mi pękać na pół, ale wielokrotnie dawała się ponownie zlepić, wiec o żadnym marnotrawstwie mowy nie ma. Spieniam ją, jak każdy szampon w kostce, obracając kostkę w dłoniach, bo tarcie po włosach i łbie to dla mnie niekomfortowe działanie. Ładna piana wytwarza się już w dłoniach, a po wprowadzeniu we włosy kłęby jej są wprost przecudne. Szampon świeżo pachnie melisą, miętą i lawendą, wyczuwam też jednak charakterystyczną woń glinkową.
To, co przeważyło szalę i sprawiło, że nazywam skrzyp ideałem, to… objętość! Lekkość i puszystość włosów, ładne ich odbicie od nasady. Takie efekty, których bardzo pożądam i szukam, a które skrzyp mi zapewnia. Włosy wydają się grubsze, fryzura wydaje się gęstsza. Przy czym nie jest to efekt siana i to nawet, jak użyję leciutkiej odżywki. Love, Love, Love!
Rapan Beauty, Maska i peeling 2w1 żółta glinka syberyjska i „śluz ślimaka” vege

To był powrót do ulubieńca. Maseczki Rapan goszczą u mnie nie po raz pierwszy, bo to są świetne, gotowe maseczki z glinkami. Jeśli Wasza cera lubi glinki, ale Wy nie lubicie ich rozrabiać, nie potraficie się za to zabrać, nie umiecie załapać odpowiednich proporcji, ciągle coś Wam nie wychodzi, z jednej strony byście chcieli, ale z drugiej nie macie serca do tematu, to maseczki Rapan są właśnie rozwiązaniem dla Was. Zamknięte w pojemniczkach gotowce do bezpośredniego nałożenia na skórę, bez żadnego wysiłku i ewentualnych stresów czy niewypałów.
Maski mają silne działanie – dogłębnie, widocznie i wyczuwalnie oczyszczają i wygładzają, a także ujędrniają skórę. Ze względu na dodatek krzemionki pełnią rolę 2w1-maski i peelingu mechanicznego, choć ja ten ostatni raczej ograniczam. Pomijając nawet ten peeling, maski fundują skórze naprawdę intensywne doznania, więc nie polecam, jeśli macie cerę wrażliwą. Mnie maseczka czasem lubi lekko mrowić, przy żółtej zdarza mi się delikatne zaczerwienienie, ale objawy te zawsze szybko ustępują. A efekty niezmiennie mnie zachwycają!
Nowa Kosmetyka, Serum do skóry głowy Mniej Problemów Więcej Włosów

Marka Nowa Kosmetyka to zdecydowanie moje odkrycie 2019 roku. Si, si, to nie jest błąd w druku. Nową Kosmetykę poznałam w 2019 roku, a wszystko zaczęło się od serum do twarzy. Równowaga w płynie to był strzał w dziesiątkę. Tak jak pisałam rok temu – jeśli macie cerę problematyczną, skłonną do zanieczyszczania się, to serum zapewni jej niezbędną równowagę. A przy całej swojej przeciwzapalnej skuteczności, zupełnie nie wysusza, a wręcz zapewnia delikatnie natłuszczenie, które daje poczucie komfortu.
Recenzje serum do włosów powinnam napisać już dawno, bo już dawno wyrobiłam sobie o nim zdanie. Również, jak najlepsze, zresztą. Serum Mniej problemów, więcej włosów to wcierka na skalp. Należy ją wmasowywać w wilgotną skórę głowy 3 razy w tyg. Tu już muszę jej zaliczyć pierwszego plusa- ja, osoba zazwyczaj średnio włosowo zaangażowana, doceniam fakt, że nie muszę aplikować wcierki codziennie. Kolejnego plusa serum od razu dostaje za to, jak świetnie odbija włosy od nasady. Są naprawdę ładnie uniesione i jest to efekt tuż po aplikacji. Są również jakby sztywniejsze, w jak najbardziej pozytywnym sensie. Moje włosy są cienkie i lubią fruwać, a serum sprawia, że nie są tak podatne na każdy najlżejszy podmuch. Z czasem włosy także się wyraźnie mi się wzmocniły i pogrubiły, mniej ich wypadało w trakcie mycia i czesania i zdecydowanie szybciej rosły, na co zwróciła uwagę nawet moja fryzjerka. Serum również przedłużało świeżość.
No, jest to po prostu cacuszko proszę Państwa. Zapakowane w szkło z pipetą, która przy takiej niemal wodnistej konsystencji spisuje się znakomicie. Serum pachnie miętowo i lekko chłodzi, ja takich efektów nie lubię, więc trochę się tego obawiałam, ale tu jest to takie miłe uczucie świeżości. Oczywiście, jeśli nie przedawkujemy.
Najnowsze komentarze